piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 4

   W czwartek po szkole miałam dopiero czas żeby iść do Alicji. Mam już dość tej szkoły. Ciągle coś mnie denerwuje, a w szczególności Oliwier. Kiedyś go zamorduję. Chyba każdy sąd mnie uniewinni.
- No to kretyn z niego.- stwierdziła.
- Weź. Marcin boi się do mnie powiedzieć cokolwiek, a Mikołaja wziął za mojego chłopaka. No i w sobotę przychodzi na korki z maty.
   Długo z nią gadałam. W niedziele mamy iść na zakupy bo w sobotę za tydzień, Michał z naszej klasy ma urodziny i zaprosił nas na domówkę. Niestety idzie też Oliwier.

   Wracałam do domu około 19 przez park i nagle usłyszałam czyjeś głosy.
- Nie mam kasy.- skomlał jakiś chłopiec.
- A mnie to kurwa nie interesuje.- w tym warczeniu rozpoznałam mojego "prześladowcę".
- Zostaw go! Słyszysz?- krzyknęłam w jego stronę.
- A ty się nie wtrącaj!
- Nie widzisz, że on się ciebie boi?- wysyczałam i podeszłam do nastolatka. Uśmiechnęłam się ciepło i podałam mu jego plecak.- Proszę.
- Dzięki.- spojrzał na mnie z wdzięcznością i szybko odszedł. Ja też miałam taki zamiar, ale KTOŚ mi to uniemożliwił mi.
- A ty się musisz we wszystko wtrącać? Nie masz swojego życia, księżniczko?!
- Mam.
- To chyba w chuj nudne.- prychnął.
- Ciebie nie powinno to interesować.- zmrużyłam oczy.
- Uprawiałaś już seks?- zapytał z dupy.
- Co proszę?- zatkało mnie.
- No czy miałaś kogoś kto mógł odebrać ci dzie..
- Nie miałam nigdy chłopaka, okey?- zarumieniłam się.
- Mówiłem, że masz nudne życie?- puścił mój nadgarstek.
- Cieszę się, że twoje jest bajeczne.- odwróciłam się i zapytał...
- Umówisz się ze mną?- czy on ma nierówno pod sufitem?
- Zapomnij.- nie czekając na nic poszłam do domu.

   Piątek zleciał bez żadnych problemów. Nie licząc Oliwiera. Wstałam o 11 i zjadłam śniadanio-obiad. Później wzięłam gorącą kąpiel aby odprężyć się przed lekcjami z chłopakiem.
   O 15 byłam gotowa. Zeszłam do rodziców i usiadłam przy stole.
- Nie zostawicie nas samych, prawda?- spojrzałam błagalnie na mamę.
- Wybacz, ale zaraz wychodzimy do kina. A ty sobie randkuj.- zaśmiał się tata.
- Aha? Idę do siebie.- poszłam na górę i usłyszałam dzwonek. Godzina śmierci nadeszła.
- Dzień dobry. Zastałem może Lenę?- mówił tak miłym głosem, że chciało mi się rzygać.
- Dzień dobry. Już wołam. Lena!- zawołała mama.
- Hej.- mruknęłam do Oliwiera.
- Cześć.- uśmiechnął się słodko.- Już wiem po kim Lena jest taka śliczna.- rodzicielka cieszyła się jak dziecko, a ja stałam z otwartą buzią. Chłopak puścił do mnie oczko, a ja stałam jak głupia.
- Uroczego masz tego chłopaka.- zwróciła się do mnie, a ja w odpowiedzi uniosłam tylko brew.
- Dobrze, już chodź. Nie róbcie czegoś złego dzieciaki.- uśmiechnął się.
- Tato.- jęknęłam.- Idzie już lepiej, a ty chodź.- chłopak posłusznie wszedł ze mną po schodach.
- Muszę przyznać, że twój tyłek wygląda zajebiście w tych spodniach. Ciekawe jak bez nich.- zacisnęłam zęby i odwróciłam się do niego.
- Mamy się uczyć maty, a nie...
- A nie co?- uniósł jedną brew.
- Robić.. uskuteczniać podryw jeśli w ogóle można to tak nazwać.- zmieszałam się lekko.
- Wybacz, ale ja mate ogarniam więc sobie poradzę.- usiadł na moim łóżku.
- To możesz sobie iść i nie marnować mi czasu?- zapytałam z nadzieją.
- A masz coś do roboty?- rzucił z kpiną.
- No nie, ale...
- Więc zostaję z tobą.- papa nadziejo.
- To może się czegoś napijesz?- nie dam po sobie poznać, że mnie denerwuje.
- Herbatę poproszę.- poszłam na dół i zrobiłam dwie herbaty. Na górze chłopak oglądał wystawione zdjęcia na półce. Trzymał w dłonie to, na którym się śmieję kiedy jestem przerzucona przez ramię taty.
- Co ty taki byłeś miły dla moich rodziców?- położyłam kubki i usiadłam po turecku na łóżku.
- Żeby cię podrywać muszę zaprzyjaźnić sobie twoją rodzinę.- powiedział odstawiając te zdjęcie.- Jakie masz plany na dziś wieczór?
- Będę leżała tu.- pokazałam na miejsce, na którym siedzę.- I będę oglądała filmy.
- A może pójdziemy razem na imprezę?- spytał patrząc mi w oczy. Podał mi kubek i upił ciepły napój ze swojego.
- Nie znam cię za bardzo.- odpowiedziałam w moim przekonaniu mądrze.
- Mam 17 lat. Mieszkam od 12 lat w Łodzi. Lubię szatynki. Hmm.. zawsze dostaję to co chce. Teraz mnie znasz. Więc idziesz?
- No okey.- zgodziłam się niechętnie. Spojrzałam na niego i oniemiałam. Jest taki przystojny. Co on ze mną robi?
komentujcie i klikajcie przeczytane
piszcie czy się podoba ;)




5 komentarzy:

  1. jestem na twoim blogu od niedawna ale opowiadania super Ci wychodzą czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej kochanie to znowu ja i chcę ci powiedzieć że kocham twój blog.Ale… ha zawsze mam jakieś ale więc wróćmy do uwagi.Piszesz fajnie ale … no dobra niemam się do czego doczepić.Yhhh psujesz mi zabawe . i tak cię kocham.-xoxo Ruda

    OdpowiedzUsuń
  3. Zwykle nie przepadam za opowiadaniami iście miłosnymi, ale twój jako jeden z nielicznych mi się podoba ;) Zaczynam lubić Oliwera. Rozdział świetny ;)
    P.S
    Nominowałam Cię do Liebster Award na moim blogu ;)
    Link do posta: http://bitevampires.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam proźbe zacznij na nowo pisać rozdiały w z każdym dniem odkrywamy się na nowo. Prosze będę komętować . pisz bo to cudna historia

    OdpowiedzUsuń
  5. Wpadłam na to opowiadanie bodajże na Rejestrze Blogów. Fabuła bardzo mi się podoba, aczkolwiek nie mogę powstrzymać się przed małą konstruktywną krytyką.
    Po pierwsze, robisz podstawowe błędy ortograficzne, interpunkcyjne i składniowe. Czasem trudno zrozumieć przesłanie zdania i nie wiem, o co chodzi w danej chwili. Po drugie, brakuje tu opisów, są same dialogi. Unikasz nawet opisania ubrań, zamiast tego wstawiasz zdjęcia. Rozumiem, że chcesz, aby czytelnicy znali dokładny wygląd ciuchów, ale postaraj się napisać o klamotach chociaż kilka zdać - uwierz mi, ubarwi to Twoje opowiadanie. Po trzecie, treść rozdziałów jest niesamowicie krótka. Jeśli możesz, staraj napisać się jak najwięcej.
    Będę śledzić tą historię bardzo uważnie i mam nadzieję, że nie obrazisz się za te kilka słów i docenisz małą radę - znajdź sobie betę. Wtedy będziesz mogła spojrzeć na swoje opowiadanie z innej perspektywy i zobaczysz, co trzeba zmienić.
    Pozdrawiam, Thais.

    OdpowiedzUsuń