niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 9

   Całą drogę Oliwier był spięty i się nie odzywał. Wiedziałam, że jest wściekły bo jego  oczy nadal były bardzo ciemne. Nie lubię go takiego. Sprawia, że mam ochotę uciec albo stać się niewidzialną.
   Kiedy weszliśmy do jego pokoju chłopak dał mi ubrania na zmianę. Chciałam lekko rozładować sytuację więc bez zastanowienia wypaliłam.
- Powinnam mieć u ciebie swoje ciuchy.- spojrzał na mnie z mordem w oczach aż miałam dreszcz.- Uspokój się ja tylko żartowałam.- próbowałam go przytulić, ale Oliwier mnie odepchnął.- Trzeba było zostawić mnie na tej imprezie.- warknęłam z łzami w oczach i poszłam do łazienki. Ale on jest wkurzający. To chyba ja powinnam być zła, że jego jakiś kolega próbował się do mnie dobrać. Chciałam powiedzieć coś żeby był taki, jakiego kocham... O Boże. Czy ja to powiedziałam?!
   Wyszłam z łazienki i obrażona usiadłam na jego łóżku.
- Przepraszam.- mruknął kucając przy mnie. Uspokoił się, ale ja ani trochę.
- Za co? Za to, że twój kolega się do mnie dobierał czy za to, że jesteś pieprzonym dupkiem?- uśmiechnęłam się słodko.
- Za oba.- westchnął.
- Mhm.
- Żałuje, że poszedłem na tego papierosa.- wziął moje dłonie w swoje i bawił się nimi. Miałam wrażenie, że biję się sam ze sobą czy powiedzieć mi czy nie.- Wiem, że to moja wina bo zbyt blisko cię dopuściłem do siebie. Nie wyobrażam sobie co bym zrobił gdyby coś ci się stało. Nie mam pojęcia co ze mną robisz, ale mam wrażenie, że zna cię całe życie a nie dwa tygodnie.- pocałował moją dłoń i poszedł do łazienki.
   Próbowałam analizować to wszystko kiedy on się mył i sama nie wiem co mam myśleć. Też mam wrażenie, że znam go dłużej, ale czy mogłam się w nim tak szybko zakochać? Przecież to tylko dwa tygodnie. Nie mam pojęcia.
- O czym tak myślisz?- zapytał, a ja myślałam, że dostanę zawału. Jego tu nie było!
- Tak sobie.- skłamałam.- Chodź już spać bo ten dzień był męczący.
- Nakłaniasz mnie żebym poszedł z tobą do łóżka?- uśmiechnął się lubieżnie. Ten chłopak to chodzący kalejdoskop. Zmienia się tak bardzo, że czasem nie wiem co się dzieję.
- Kładź się.- położyłam się bokiem, a on na plecach. Poduszki pachną nim i płynem do płukania. Cudowne połączenie. Aż się uśmiechnęłam pod nosem. Lubię tą ciszę między nami. Nie jest ona ciężka ani nic. Naglę chłopak warknął.
- Ale Marcin oberwie.- słyszałam, że mówi przez zaciśnięte zęby.
- Czemu?- odwróciłam się do niego. Miła znów ciemne tęczówki. Chłopcze weź Positivum.
- Bo ci kazał tam iść. Musiał się umówić z tym debilem skoro widział jak paliłem. Doskonale wiesz, że nie pozwolę cię skrzywdzić.- przytuliłam go. Po prostu.
- Dziękuję.- powiedziałam. Głaskał moje plecy.
- Naprawdę chcesz się ze mną umówić?- zapytał po chwili.
- Tak.- odpowiedziałam natychmiastowo. Słuchając miarowego bicia serca zasnęłam.

   Przed randką z Marcinem tak się nie bałam. Czekałam na Oliwiera w parku, cała w nerwach.
- Hej.- uśmiechnął się niemrawo i dał mi buziaka w policzek.
- Cześć. To gdzie idziemy?- spojrzałam na niego i zastanawiałam się co mu jest.
- Może najpierw kawa i ciacho?
- Jasne.
   Siedzieliśmy w kawiarni i gadaliśmy na luzie. Lubię patrzeć jak jest spokojny. Wygląda na młodszego. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Co?- zaśmiał się.
- Nic. Lubię cię takiego wyluzowanego i uśmiechniętego.- patrzył na mnie przez chwilę i prychnął.
- Możemy już iść?
- Jasne.- zaczęłam zakładać kurtkę.- A gdzie?
- Niespodzianka.- puścił mi oczko i wyszliśmy z lokalu.
   Kilka minut później byliśmy na wzgórzu.  Było tu naprawdę ładnie. Usiedliśmy na ławce, która tu była.
- Mogę zapalić?- spytał zestresowany.
- Jasne.- i znów zapadła cisza. Patrzyłam przed siebie i czekałam aż coś powie.
- Mieszkałem w Krakowie. Moja matka miała 16 lat jak mnie urodziła. Nie opiekowała się mną. Ani ona ani mój ojciec. Bił mnie. Pamiętam że kilka razy zgasił mi na brzuchu fajkę. To nie był normalna rodzina. Wiesz co było najgorsze? Kochałem swoich rodziców a oni? Ten skurwiel powiedział mi jak miałem 4 lata, że mnie nie da się kochać i nie mogę kochać innych. A kiedy się popłakałem uderzył mnie. Byłem i jestem nikim  Taka jest prawda. Potem byłem w domu dziecka, masakra. Każdy się ze mnie śmiał. Monika i Grzesiek zaadoptowali mnie jak miałem 7 lat. Kochali mnie mimo wszystko... Nawet kiedy wróciłem z limem. Myślałem, że moje życie jest w porządku póki nie poznałem ciebie.- zasłoniłam twarz ręka i widzę go jako małego, przestraszonego chłopca.- Nadałaś mojemu życiu sens. Ale powinnaś się odciąć od mnie i znaleźć kogoś odpowiedniego. Nie umiem cię docenić.. nic ci nie zaoferuję. Nie zauważyłaś, że odkąd mnie znasz cierpisz?
- Nie!- wstałam- Nie możesz zabronić mi kochania ciebie! Uwierz w to, że dla mnie znaczysz wszystko. Nie chcę się od ciebie odcinać. Proszę,.. nie odchodź. Nie chcę cię stracić..- mówiłam ledwo słyszalnie a on podszedł do mnie i złapał moja twarz w donie. Pragnęłam tego dotyku. Nie zastanawiałam się nad słowami. Uświadomiłam sobie, że to musi być miłość. Otarł kciukiem mój policzek i zaczął mówić.
- Nie zasługuję na ciebie. Nienawidzę się za to, że cię  kocham.. niszczę ci życie tym całym pakietem problemów.
- Chcę ten pakiet. Chcę ciebie. Nie przestanę cię kochać.- wybuczałam, a on mnie pocałował. Nie sądziłam, że można kogoś pokochać tak szybko, ale jednak.
- Spróbuję z tobą być i cię nie ranić.
pomyślicie, że wszystko dzieje się za szybko, 
ale przecież można się zakochać w przeciągu kilku dni ;)

jeśli są jakieś błędy lub literówki przepraszam ale chciałam dodać
przed moimi egzaminami 
x
komentujcie i klikajcie przeczytane